• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

My Nine Inch Nails Tribute

Kategorie postów

  • muzyka (5)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Kategoria

Muzyka


My Nine Inch Nails Tribute odc 11

Jeśli poszczególne płyty traktować jak rozdziały, to „The Fragile” (1999) zamyka pierwszy tom. Amerykański tytuł tego tomu mógłby brzmieć „Superconscious Trent on drugs”, co na polski język przetłumaczonoby: „W tym szaleństwie jest metoda”.
Trudno mi sobie wyobrazić w jaki sposób Trent Reznor, będący całymi latami w niemal nieprzerwanym ciągu narkotykowym, zdołał sam zbudować tak doskonale funkcjonującą machinę, osiągającą na kolejnych albumach absolutne wyżyny. I dotyczy to zarówno strony artystyczno- kompozycyjnej, jak i produkcyjno- brzminiowej. 
Choć skład koncertowy między 89- 99 rokiem nie uległ znacznym zmianom, to od samego początku jasne było, że "Nine Inch Nails is Trent Reznor” (ta jednoznaczna informacja została umieszczona już na okładce pierwszej płyty „Pretty Hate Machine” 89’). Trent kolejne albumy nagrywał niemal całkowicie samodzielnie, zapraszając zespół jedynie na dogranie gotowych partii instrumentalnych, a następnie samemu zabierał się za produkcję. Był twórcą totalnym i totalitarnym. Był pomysłodawcą, kompozytorem i wykonawcą muzyki, autorem tekstów, inżynierem dźwięku, producentem, a z czasem także założycielem własnego studia nagraniowego i własnej wytwórni płytowej (Nothing Records). Wszystko to miało służyć bezkompromisowości i niczym nieskrępowanej swobodzie twórczej Reznora. Na muzycznej mapie świata (nie tylko lat 90’), taka samowystarczalność jest czymś niespotykanymi. Nie przychodzi mi do głowy drugi artysta, który z podobną skutecznością łączyłby w sobie tak ostro kontrastujące elementy jak notoryczne rozpad emocjonalny i absolutny perfekcjonizm produkcyjny.

Płyty NIИ ukazywały się rzadko (3 LP w ciągu 10 lat), ale efekt za każdym razem był piorunujący. Przez konsekwentne łączenie szaleństwa i metody, machinę NIИ można było porównać do ultranowoczesnego pojazdu kosmicznego, wyposażonego w wielki, skorodowany, ryczący i dymiący silnik spalinowy, którego paliwem były bebechy Reznora: jego charyzma, jego autodestrukcja, jego załamania nerwowe, emocjonalna niestabilność i niekontrolowana autogresja. Efekty artystyczne były wyśmienite, ale cena bardzo wysoka. 
Kiedy podczas nagrywania„The Fragile” (1999) wyniszczenie ciała i ducha Reznora osiągnęło limit, statek, niczym kometa, wciąż jeszcze leciał przez jakiś czas, rozświetlając kosmiczne przestrzenie. Potem silnik zgasł. Jazgot ustał. Zapadła ciemność. Dymiący wrak szybował w próżni jeszcze przez jakis czas, bez nawigacji, bez zasilania, bez prądu. Bez życia. Ku Wielkiemu Nieznanemu. 
Tak właśnie można by w skrócie opisać atmosferę panującą na minialbumie „Still” z 2002 roku. Są to w większości przearanzowane wersje wcześniejszych utworów, które Reznor nagrywa przy uzyciu minimalistycznych srodkow, w jakiejś nieokreślonej pustce. W przestrzeni pomiędzy czymś, co już umarło, a czymś, co być może miało nigdy się nie narodzić. W pozaprzestrzeni. I poza czasem. Płytę wydano zaledwie jako dodatek do albumu koncertowego "And All That Could Have Been" (2002), jakby jej przeznaczeniem było pozostanie w ukryciu, z dala od światła dziennego. 

Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie utwór „Leaving Hope”, gdy słuchałem do w samolocie, podczas nocnego powrotu z jakichś zaoceanicznych krain. Lecieliśmy zatopieni w czarnej otchłani kosmosu. Przed moimi oczami rozpościerały się bezkresne galaktyki, oddalone o miliony lat świetlnych, być może wcale już nie istniejące, lub istniejące poza czasem i przestrzenią, niczym iluminacja złotych miast Azteków, wabiących swym hipnotycznym blaskiem somnambulików i konkwistadorów. Wraz z nimi zagubione w czasie zawodzenia indiańskich szamanów, lamenty Inków, modlitwy Majów, krzyki Irokezów. Skazane na wieczną wędrówkę zapomniane dusze, krążące w dół galaktycznej spirali, ku Nieskończoności.

 

Leaving Hope 

09 maja 2019   Dodaj komentarz
muzyka  

My Nine Inch Nails Tribute odc 10

Z uwagi na to, że album "The Fragile" jest dwupłytowy, odcinek o nim też będzie podwójny. 

Pisałem o swoich jazdach Fiatem 126p, a trzeba wiedzieć, że Trent w owym czasie miał jazdy nieporównanie bardziej ekstremalne. Od 5 lat, czyli od pamiętnego Woodstock 94’, i trasy "The Self Destruct Tour”, bezustannie balansował na cienkiej i bardzo rozhuśtanej kokainowo- alkoholowej linie. Efekty artystyczne były znakomite (płyta "The Downward Spiral” jest najlepszym przykładem), choć niesystematyczne (LP wydawany raz na 5 lat to za mało by zapewnić stabilizację), a cena, jak można się domyślić, bardzo wysoka. 
Po zakończeniu trasy, kompletnie wyniszczony narkotykami Trent potrzebował kilkumiesięcznego detoksu, by być w stanie wrócić do świata żywych. Jednak demony autodestrukcji go nie opuszczały. Na "The Fragile", albumie, który swoim zwyczajem znów nagrał niemal w całości samemu, Reznor jedzie w dół spirali, którą 5 lat wcześniej stworzył na "The Downward Spiral" (1994).
Wszystkie dotychczasowe płyty NIИ były mocno introwertyczne i depresyjne, ale chyba nawet "Spirala" nie jest tak mroczna, jak "The Fragile". 
Emocjonalnie Trent zjeżdża na najniższe piętra piekieł. Natomiast muzycznie (znowu) osiąga wyżyny. kreatywne zastosowanie technologii komputerowych i obsesyjna dbałość o dźwięk stała się już znakiem rozpoznawczym NIИ. Ale "The Fragile" idzie krok dalej pod względem różnorodności instrumentarium, swobody aranżacyjnej i wielogatunkowej transgresji. Całość jest bardziej spójna i mocniej powiązana niż dotychczas, utwory często łączą się ze sobą a ich konstrukcja często nie jest podporządkowana żadnemu schematowi. Trudno byłoby zakwalifikować ten album do jakiegokolwiek gatunku czy choćby podgatunku. Jest to zupełnie osobny gatunek o nazwie NIИ.

Po krótkim okresie trzeźwości w studiu i wydaniu albumu, Trent wraz zespołem (ostatni raz w tym składzie) ruszyli w trasę ("The Fragility Tour") i spirala znów zaczęła się kręcić. Apogeum nastąpiło w Londynie 1.7.2000r. Długo wyczekiwany przez fanów koncert w London Arena został odwołany, z powodu przedawkowania heroiny przez Reznora.

Myślę, że najbardziej reprezentacyjnym utworem z "The Fragile" byłby "The Wretched", ale jest on zbyt mocno skonsolidowany z całością albumu, żeby zamieszczać go tu osobno. Dlatego wybrałem jeden z nielicznych „singlowych” momentów płyty- "Into The Void” strukturą i aranzacją przypominacy "Closer" ze "Spirali". Utworowi towarzyszy wideo reżyserii Waltera Sterna, znanego z teledysków dla Prodigy ("No Good", "Voodoo People", "Firestarter", "Breethe"). Takiemu sposobowi wykorzystania techniki makrofotografii mówię zdecydownie TAK.

 

Into The Void

 

09 maja 2019   Dodaj komentarz
muzyka  

My Nine Inch Nails Tribute odc 3

Sprostowanie się należy: moim pierwszym kontaktem z NIИ nie był Woodstock 94'. Kilka miesięcy wcześniej Wojciech Mann w swoim programie muzycznym „Non Stop Color” (TVP2), jako ciekawostkę pt. „co to się teraz w muzyce nie wyrabia”, zaprezentował teledysk do „March of the Pigs”, który z dezaprobatą podsumował „mnie to nie kołysze”. 
Mnie zakołysał na tyle mocno, że zakodowałem w głowie dość trudną nazwę i gdy usłyszałem ją ponownie w woodstockowych zapowiedziach, wiedziałem, że warto przygotować kasetę do nagrywania.

PS. Swoją drogą, zaskoczyło mnie, że w necie nie ma żadnych informacji nt. progrmu Non Stop Color, a oryginalny teledysk do „March of the Pigs” można zobaczyć tylko na Vimeo (na YT są tylko przeróbki). Mam nadzieję, że nie zostanie on wykasowany z masowej świadomości, gdyż ta ikoniczna, nagrana jednym ujęciem (na żywo ale w studio), pełna niekontrolowanej ekspresji 3-minutowa miniaturka, zupełnie wyjątkowa pod względem koncepcji, brzmienia i formy, zasługuje na stałe miejsce w historii teledysku, czy muzyki współczesnej w ogóle.

 

PS.2. W następnym odcinku więcej o płycie, z której pochodzi, czyli "The Downward Spiral" (1994)

 

 

 

March of the Pigs

09 maja 2019   Dodaj komentarz
muzyka   nine   inch   nails   nin   trent   reznor   #mynineinchnailstribute  

My Nine Inch Nails Tribute odc 2

Choć zalążki moich świadomych wyborów muzycznych przypadają na koniec lat 80', ja zawsze czułem się dzieckiem poprzednich epok, czasów hipisów, wychowanym na Doorsach, Floydach, Crimsonach i Zeppelinach. Nie akceptowałem faktu, że odziani w sportowe stroje wykonawcy lat 80', żywe instrumenty zastępowali automatami perkusyjnymi i grającymi piórniczkami. Co gorsza, zespoły, które ceniłem, wywodzące się z rdzennego szarpidructwa, takie jak choćby Led Zeppelin czy Queen, w latach 80' także zaczęły sięgać po brzmienie syntetyczne, niszcząc w moich oczach (uszach) własny wizerunek (Queen do 1976 na każdej swojej płycie z dumą umieszczała informację "No Synthesizers!", co skończyło się wraz z wydaniem, dziś już klasycznego, albumu o stosownym tytule "News of the World". W tamtym czasie dla wielu fanów był to szok).

 

Syntezator kojarzył się z muzyką taneczną i trywialną, z ulegającym modzie graniem pod publiczkę dla świecącego białym uśmiechem masowego odbiorcy.

Zdaję sobie sprawę, że dziś słowa te muszą brzmieć dyletancko, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, że moje dzieciństwo przypadało właśnie na lata 80' i tak się składało, że w domu nie mieliśmy internetu a telefony dzieliły się na tarczowe i publiczne. Nie miałem też magnetofonu kasetowego ani walkmana, tak więc swoją wiedzę muzyczną przez długi czas opierałem na repertuarze Programu 1 Polskiego Radia (innego się w domu nie słuchało) oraz na Telewizyjnym Koncercie Życzeń. Gdy jako nastoletek sam zacząłem poszukiwać czegoś innego, moim naturalnym odruchem była ucieczka od muzyki tamtej epoki i poza nielicznymi wyjątkami (jak np The Police czy Dire Straits) raczej jej nie zgłębiałem.

 

Jako nastolatek (pierwsza połowa lat 90') bez reszty utożsamiałem się ze "swoją epoką" (grungowe Seattle z Nirvaną i Pearl Jamem na czele), wciąż negując całą poprzdnią dekadę i jej spuściznę.  W moich intensywnych poszukiwaniach muzycznych pomagała mi głównie, intuicja, niezaspokajalny głód muzyki oraz pismo "Tylko Rock", które zgodnie ze swoją dewizą, było "jedynym rockowym pismem w Polsce". Właściwie przez całą młodość cierpiałem na notoryczny brak możliwości posłuchania tego o czym czytałem, gdyż muzyka, która mnie interesowała, była niemal nieosiągalna. Dlatego występ NIИ na Woodstock '94 (o którym pisałem w odc.1) był dla mnie tak ważny. Po raz pierwszy miałem okazję usłyszeć muzykę opartą na brzmieniu syntetycznym, która nie była ani taneczna, ani sportowa, ani uśmiechnięta. Przeciwnie, była brudna, nieokrzesana i bardzo negatywnie usposobiona. 

Przez kolejny rok jedyne nagranie NIИ jakie znałem to był właśnie VHS z tamtym koncertem. Niestety kaseta urywała się po ok 30 minutach, w połowie szóstego utworu (resztę zobaczyłem dopiero po kilkunastu latach, w dobie internetu). Nie miałem też w tym czasie szansy zakupu jakiejkolwiek kasety audio NIN, gdyż w Polsce się tego nie słuchało (a nie słuchało się, bo nie było kaset). Te 30 minut koncertu to było wszystko co wiedziałem o NIИ. Rok później (o tym w kolejnym odcinku) odkryłem się, że materiał pochodził z debiutanckiej płyty "Pretty Hate Machine" (1989), którą do dziś uważam za absolutny klasyk i właściwie każdy utwór z tego albumu zasługuje na osobną prezentację.

 

Dziś "Sin" i jeszcze raz Woodstock '94.

 

Sin (Woodstock 94)

28 kwietnia 2019   Dodaj komentarz
muzyka   #mynineinchnailstribute   reznor   trent   nin   nails   inch   nine   woodstock  

My Nine Inch Nails Tribute odc 1

Latem 1994, przez kilka dni i nocy, TVP2 emitowała na żywo obszerne fragmenty koncertu z Woodstock (ze studia w Warszawie komentarzy udzielali W. Mann, J. Chojnacki, G. Torbicka, E. Bartosiewicz- ech!). Nie mogłem nadążyć z podmienianiem kaset w magnetowidzie, który wszystko to rejestrował.
Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z NIИ. Sponiewierani w błocie i w narkotykach , zniszczyli moje dotychczasowe myślenie o muzyce. Ich, legendarny dziś już występ, otwierał utwór "Terrible Lie" z płyty "Pretty Hate Machine (89)".

 

Terrible Lie (Woodstack 94)

28 kwietnia 2019   Dodaj komentarz
muzyka   woodstock   #mynineinchnailstribute   reznor   trent   nin   nails   inch   nine  
Drapichrust13 | Blogi